Najnowsze wpisy


W strugach deszczu
Autor: yenn
Tagi: wspomnienia  
22 marca 2016, 19:42

W deszczu wracała do domu. Nie zwarzała na strużki wody spływające po jej twarzy. Święta Wielkanocne zbliżające się wielkimi krokami symbolizowały jedno. Rozłąkę. Jednak czy już ostatnio nie rozstawała się z obrazem Jego twarzy na długo? Co z tego, że studiowali na tym samym wydziale. Jeśli Jemu było daleko duchowo do niej? 

Czy Go kochała? Tak. Czy Go ciągle kocha? Wypiera prawdę ze świadomości po to by nie cierpieć. Ile to już osób wylądowało we Friendzonie? 

Jak rzep psiego ogona uczepiła się obrazu, który pojawił się jak błyskawica przed jej oczyma. Miała już tak przynajmniej kilka razy...Jakby czuła, że coś już się wydarzyło. Jakgdyby odtwarzany film. 

Wspomniała Jemu tylko kilka kwestii, nie powiedziała jawnie o najważniejszej, że to ona sama jest ważną częścią Jego życia.

Uszanowała już dawno to, że nie czuł do niej nic więcej prócz przyjaźni. Zgodziła się na ten układ, co nie znaczyło, że akceptowała go w pełni.

Po czym poznała, że to miłość?

Po czym poznać Drogi Czytelniku, że to najważniejsza osoba Twojego życia?

To nie był efekt nagły jak wybuch.

Wręcz przeciwnie. 

Zjawił się niepozornie w jej życiu. Niewinnie, a że zawsze miała mentalność pomagania ludzkiej psychice to chciała z Nim rozmawiać by móc uleczyć Jego duszę. Taki był zamysł. Bo i tak nie miała nic lepszego do roboty.

Intrygował ją, był jak duch. On wiedział jak Ona wygląda, kim jest, gdzie ją można znaleźć. Ona o Nim nie wiedziała wiele. Bo niewiele mówił.

Z pierwszego spotkania cieszyła się, że odbywało się podczas wykładu. On ją dostrzegł pierwszy. Dopiero później ona widziała Jego. 

W pierwszej chwili mimo, że z daleka to wyraz Jego twarzy sprawił, iż się przestraszyła. Chociaż przypominał swoją Siostrę jak pomyślała gdy przypomniała sobie, że dzień wcześniej odwiedzała Jej konto na portalu.

Była jak małe zwierzątko, chowające się przed dużym zwierzęciem. Nie wiedziała czy przypadkiem nie chce jej pożreć jak to zwykle bywa z małymi słabymi zwierzątkami.

Po zajęciach okrążyła Jego i grupkę otaczających Go ludzi. Gdy się uspokoiła i przekonała samą siebie to postanowiła zrobić krok naprzód. Napisała. Spotkali się pod dziekanatem i wyruszyli razem ramię w ramię rozmawiając pierwszy i nie ostatni raz o wszystkim i o niczym.

Moment, w którym zaczął jej ufać, dzwonić w nocy z błahostkami jak prosiła czy chwilę gdy ją tulił do siebie, sprawiały, że za każdym razem jednocześnie się rozczulała i pękała z radości.

Chwila gdy wydawało się Jemu, że spotkał swoją miłość życia, była dla niej straszna. Długo płakała i wyrzywała się na wszystkim co wpadło jej w ręce czy stanęło na drodze. Aż w końcu uspokoiła się i ogarnął ją pusty śmiech.

Czemu? Zapytasz Czytelniku. Czyżby dlatego, że miała niepokolei w głowie? Też o tym myślała, ale nie chodziło o to.

Już biegnę z odpowiedzią. Otóż zwykle każda jednostka dba tylko o własne interesy i jest na swój sposób egoistyczna. Temu też taka była jej reakcja pierwotna. Chwilę wcześniej gdy ogarnął ją śmiech a ręce opadły bezwładnie na kolana to przypomniała sobie jak wypowiadał się o swojej domniemanej wybrance. Był pierwszy raz odkąd Go znała bezgranicznie szczęśliwy. Tego chciała odkąd Go poznała. Ukazać mu szczęście, dać mu je. Sprawić by się uśmiechał.

To jest właśnie Miłość, Czytelniku.

Moment gdy nasze dobro schodzi na plan boczny, a na piedestale stawiamy szczęście tego, kto jest dla nas najważniejszy.

Tak więc nasza bohaterka mimo pękającego serca cieszyła się jego szczęściem i pocieszała, wspierała, była blisko gdy On cierpiał.

Dawała mu tyle siebie ile mogła, a ile on chciał przyjąć.

Wyglądało i wygląda to na poświęcanie siebie, trochę jak opentańcze samobiczowanie duchownego podczas modlitwy w kapliczce. 

Ona tylko cieszyła się z tego i cieszy, że może być obecna chociaż w takiej formie w Jego życiu.

Czy ma nadzieję, że jej prorocze obrazy się spełnią?

Tli się w niej od dawna i nie jest już małym płomyczkiem, a dużym płomieniem mogącym ogrzać Jego potrzebujące ciepła serce.

Dwa z pięciu obrazów się spełniły. Te na plus... Wszystkie idące na minus - czy raczej idące jej na rękę - również spełniły się.